Zabezpiecz się w BUWie

Zdjęcie0271

Nie sądziłam, że można urazić kogoś, przeprowadzając akcję mającą wzniosły cel, jakim bez wątpienia jest walka z rakiem. A już na pewno nie sądziłam, że można zrobić to w tak banalny sposób. A jednak można.

Jakiś czas temu dość głośna w kręgach studenckich była akcja „Pink Lips Project” mająca na celu walkę z rakiem szyjki macicy.

Będąc w Bibliotece UW, natknęłam się wówczas na stoisko powiązane właśnie z tą akcją. Dziewczyny przy stoisku zajmowały się propagowaniem badań pomagających wcześnie wykryć raka piersi i raka szyjki macicy – rozdawały ulotki, opwiadały na temat samodzielnego badania piersi i w zamyśle miały też chyba opowiadać coś o cytologii, ale pani, która zajmowała się tym aspektem, nie miała najwyraźniej zamiaru się do mnie odezwać. Dostałam też kalendarzyk menstruacyjny i kilka ulotek na temat zdrowej diety, a na stoliku leżały też inne broszury, spośród których poczęstowałam się tą o profilaktyce AIDS, nieco przypadkowo, bo nie uważałam, żeby było mi to szczególnie potrzebne. Wszystko pięknie.

I tu zaczęła się najciekawsza część programu. Loteria. Żeby wygrać, trzeba było odpowiedzieć na pytanie dotyczące profilaktyki raka szyjki macicy. Wylosowałam pytanie „Czy przeciwko wirusowi HPV można się zaszczepić?”. Jak by nie patrzeć, przydatna wiedza. Odpowiedziałam poprawnie i miałam otrzymać nagrodę.

I właśnie w tym momencie czekała mnie największa niespodzianka. Otóż pani obsługująca loterię wyciągnęła spod leżącego na stole kapelusza i z radosnym uśmiechem wręczyła mi… prezerwatywę. Również się uśmiechnęłam, nie będąc do końca pewna, czy to, co widzę, jest tym, o czym myślę. Odeszłam od stoiska, upewniłam się co do moich przypuszczeń i, najprościej rzecz ujmując, wkurzyłam się.

Bo dlaczego to dziewczę przypuszcza, że prezerwatywa jest mi potrzebna? Czy skoro jestem młoda, nieco po dwudziestce, to na pewno aktywna seksualnie? A może wyglądam na osobę, która uprawia seks?

A może jest wprost przeciwnie – nie jestem aktywna seksualnie i w najbliższym czasie nie zamierzam – tak gdzieś do zamążpójścia. A potem, mam nadzieję, ani mnie, ani mojemu mężowi nie będą potrzebne prezerwatywy ani inne środki antykoncepcyjne, a nawet śmiem żywić nadzieję, że będą one całkowicie zbędne, a wręcz niepożądane w naszym małżeńskim pożyciu.

Skąd, do jasnej choinki, założenie, że człowiekowi potrzebna jest w życiu prezerwatywa tak z definicji?

W dodatku nie miało to za wiele wspólnego z celem akcji – prezarwatywa nie zabezpiecza przed zarażeniem wirusem HPV, sprawdziłam.

Potem widziałam, jak do stoiska podeszła starsza pani. Zastanawiałam się, czy ona też otrzyma taką „nagrodę”, jednak pani dostała różową szminkę. Widocznie dziewczyna ze stoiska doszła do słusznego wniosku, że wręczenie prezerwatywy starszej kobiecie byłoby niesmaczne. Dlaczego nie uznała za niesmaczne wręczenie jej z uśmiechem na twarzy kobiecie młodej, tego nie wiem.

A co do samej prezerwatywy – na razie ukryłam ją przed domownikami. A zanim wyląduje w śmietniku, dokładnie ją sobie obejrzę. W końcu taka okazja może się już więcej nie powtórzyć.