Dlaczego jestem „wredna” na FB

Być może zaraz posypią się negatywne komentarze, jeśli nie na blogu, to w umysłach czytelników.

Być może.

Bo na Facebooku potrafię być wredna.

Dopuszczam się mianowicie strasznej zbrodni, jaką jest zgłaszanie treści, które uznam za nieprzyzwoite lub wręcz pornograficzne.

Po prostu jeśli coś takiego gdzieś zobaczę, to zgłaszam do obsługi. I wbrew obiegowym opiniom te „najgorsze” z nich rzeczywiście są usuwane.

A dlaczego to robię? Bynajmniej nie z wrodzonej skłonności do bycia wredną i robienia ludziom na złość.

Po pierwsze, sprzeciwiam się stanowczo demoralizacji społeczeństwa, jaką to za sobą niesie. Oswajanie z erotyką w takim wydaniu, stopniowe przyzwyczajanie się do tego jako do czegoś „normalnego”. Nie jest normalne patrzenie na człowieka jak na przedmiot pożądania i seksualnego zaspokojenia. Kropka. I nawet jeżeli ktoś nie myśli w ten sposób, nawet jeżeli tę sferę życia ma bardzo poukładaną, co niestety nie jest normą, to i tak te obrazy w głowie zostają i potrafią wracać w myślach i uczuciach mimo, że na poziomie racjonalnym tego nie chcemy.

Ten argument może się jednak wydać niektórym osobom niewystarczający, więc: Ktoś może sobie zwyczajnie nie życzyć tego, żeby były mu pokazywane takie obrazki. Po prostu nie ma ochoty na to patrzeć, czuje się zniesmaczony – nie każdy musi to lubić, wbrew temu, co niektórzy starają się nam wcisnąć. A kiedy ktoś z jego znajomych wstawia takie treści na FB, zwyczajnie jest do tego zmuszony. Nie ma wyjścia. Musi oglądać porno, czy mu się to podoba, czy nie. Uwierzcie mi, jeżeli ktoś ma ochotę pooglądać sobie pornografię, to ma ją na wyciągnięcie ręki w tylu miejscach w Internecie, że z pewnością sobie poradzi. Nie musicie mu w tym uczynnie pomagać, udostępniając ją na Facebooku.

I wreszcie po trzecie: z Facebooka korzystają dzieci. I to coraz młodsze dzieci. Czy chcemy fundować oglądanie takich treści tym najmłodszym, niewinnym umysłom, dopiero się kształtującym, nieumiejącym jeszcze tak dobrze odróżniać dobra od zła, niemającym wypracowanego własnego systemu przekonań i wartości, na którym oprą to, czy taki przekaz uważają za słuszny, czy też nie? I skąd te dzieci będą czerpać swoją wiedzę o seksualnym aspekcie naszego istnienia? Właśnie z takich zdjęć czy filmików, wrzucanych często po prostu bezmyślnie. Jeżeli nastolatek zechce sobie obejrzeć porno, to je obejrzy, bez względu na nas. Ale dlaczego mamy mu to porno udostępniać i wręcz zmuszać do jego oglądania, bo jak ktoś ma takie zdjęcia na profilowym, to zwyczajnie nie ma innego wyjścia. W imię czego? Może przekazywania dzieciom wiedzy o seksie, bo nie umiemy inaczej. Tylko czy na pewno chcemy, aby nasze dzieci uczyły się TAKIEGO podejścia do seksualności? Ja nie chcę. I dlatego krew mnie zalewa, gdy widzę, że ktoś, kto ma dzieci korzystające z Facebooka, publikuje erotyczne, czy wręcz pornograficzne zdjęcia.

Podsumowując: Jestem wredna, będę wredna. Ale wierzę, że ma to swój cel i sens.