Droga Krzyżowa

b.800.600.0.1.s.stories.Galerie.2007.2007-03-02 droga krzyzowa.03

Miałam tydzień temu w piątek pilną sprawę do załatwienia w kancelarii parafialnej. Przy okazji miałam pójść na Drogę Krzyżową dla dzieci. Niestety, pomyliłam się o pół godziny i weszłam do kościoła w momencie, kiedy Droga Krzyżowa właśnie się kończyła. Pomyślałam, że może przynajmniej załatwię swoją pilną sprawę, ale ksiądz w zakrystii kazał mi przyjść po zakończeniu wszystkich nabożeństw do księdza proboszcza. Musiałam więc przyjść do kościoła jeszcze raz.

Dobrze przynajmniej, że było ciepło. Pomyślałam, że jestem zmęczona, więc nie będę szła już na Drogę Krzyżową dla dorosłych, która odbywa się po wieczornej mszy, tylko pójdę już na jej zakończenie, żeby załatwić swoją sprawę.

Ale gdy przyszłam po raz drugi do kościoła, okazało się, że msza wieczorna właśnie się kończy, czeka mnie więc cała Droga Krzyżowa od początku do końca.

Na początku się zdenerwowałam. Przecież w domu na mnie czekają, mam jeszcze po drodze pójść do sklepu. Nie na rękę mi to. Nabożeństwo na pewno skończy się późno, w domu będą się niepokoić, w sklepie już niczego nie dostanę, przed wejściem do kościoła bezskutecznie próbowałam dodzwonić się do dwóch osób, więc na pewno będą oddzwaniać, a ja nie będę mogła odebrać, wyłączę telefon, cały czas będę o tym myślała, w ogóle na pewno będzie mi się to niemiłosiernie dłużyć, będę się stresować, przecież mi się spieszy. A jak usłyszałam, że będą czytane komentarze świętego Jana Pawła II, to zrezygnowana pomyślałam, że teraz to już na pewno będzie długo (nie sprawdziło się).

Ale skoro już jestem, to wezmę udział w nabożeństwie, pójdę z wszystkimi i będę słuchać. Może Pan Bóg tak chciał.

I kiedy tam byłam, to najpierw postanowiłam postarać się wynieść z tego jak najwięcej. I słuchając, coraz rzadziej nerwowo się rozglądałam i coraz bardziej chciałam tam być, iść i słuchać (chociaż tamte myśli później czasem powracały i trzeba było je odganiać). Słuchać słów, które Bóg do mnie wypowiadał przez usta kapłana.